czwartek, 10 lipca 2014

Powrót Godzilli (1984)

Filmy o Godzilli dzielą się na trzy serie: Showa (1954-1975), Heisei (1984-1995) oraz Shinsei lub Millenium (1999-2004). Zacznę od, mojej ulubionej z resztą, serii Heisei. Shową zajmę się później, gdyż nie widziałem wszystkich filmów z tej serii.
Przed nami pierwszy film z serii Heisei - "Powrót Godzilli". Z tymi tytułami to jest różnie, oryginalnie to "Gojira", amerykański tytuł - "The Return of Godzilla" lub "Godzilla 1985", przy czym warto zaznaczyć, iż Amerykanie przerobili film - przemontowali i wycieli niektóre sceny oraz dokręcili własne (ta wersja była dostępna w Polsce na VHS od Vision; jestem szczęśliwym posiadaczem tej taśmy). Polski tytuł to "Powrót Godzilli" i jest chyba najbardziej trafny, gdyż obraz ten ignoruje wydarzenia z serii Showa poza pierwszym filmem.
Fabuła dotyczy Godzilli (no cóż za odkrycie;), który budzi się pewnego dnia (nocy) i zmierza w kierunku Tokio. Po drodze niszczy radziecką, atomową "podwodną lodke". Sowieci oskarżają o ten czyn Amerykanów. Japończycy już znają prawdę i próbują ich pogodzić. Wspólnie zastanawiają się nad użyciem bomby atomowej. Tymczasem Godzilla atakuje Tokio... Równolegle obserwujemy losy reportera, który odnajduje rozbitka, pierwszego świadka pojawienia się potwora, oraz profesora pracującego nad niezwykłym sposobem unicestwienia Godzilli.

Scenariusz jest zaskakujący i sprawnie przemyślany. Ciekawe nawiązania do Zimnej Wojny. Razi trochę toporny wątek miłosny (ale i tak jest lepiej niż w polskich komediach romantycznych). Poza tym występuje parę błędów oraz głupot (trochę ostro brzmi ale nie mogę znaleźć innego słowa, tym bardziej, iż nie przeszkadzają za bardzo one, te głupoty). Z minusów to może jeszcze nieco drewniane aktorstwo, lecz, cóż poradzić, taki już japoński styl.

















Teraz przechodzimy do pochwał. Efekty specjalne - kostium Godzilli to mistrzostwo! W każdym ujęciu potwór wygląda rewelacyjnie. W zbliżeniach wykorzystano animatroniczny model głowy uzbrojony w wachlarz ruchów - Godzilla węszy, mruga oczami. Jedyny mankament to wygląd tej głowy. Nie, że zły tylko ciut inny niż w kostiumie (i zez). Wybuchy stoją na wysokim poziomie, czasem aż do przesady. Makiety są genialne! Pierwszy raz widzę, aby budynki były wyższe od Godzilli - i nie żeby tam trochę, ale ze dwie wysokości potwora. Sceny z wojskiem przyzwoite i realistyczne (dużo scen z prawdziwymi żołnierzami). Super X - pojazd powietrzny, czy cóś takiego - wygląda dobrze, choć ogólny design jest z deka ujemny, to szczegóły są ładnie wykonane.

Jest jeszcze jedna, bardzo ważna sprawa - klimat. Ten aspekt to tutaj potęga. Wszechobecny mrok, rzadko widzimy sceny za dnia (na początku są) oraz GENIALNA, powtórzę GENIALNA MUZYKA!!! Pan Reijiro Koroku odwalił kawał dobrej roboty, bo (poza jednym tematem) to istne arcydzieło muzyki filmowej. W sumie to ona tworzy najwięcej klimatu. Mrok, mrok i mrok... Prawie jak w pierwszej części.

Film ten polecam szczególnie niefanom Króla Potworów, bo fanom chyba nawet nie muszę :)

 Ocena : 8/10

PS: W tym roku mija trzydzieści lat od premiery tego filmu a jeszcze nie mamy broni laserowej. Akcja filmu dzieje się w 1984 roku, a tu taki tekst - "Nie mamy rakiet, zostały tylko lasery!".
Tylko...

1 komentarz:

  1. A mi się kostium nie podobał, ten pysk był zbyt toporny jeszcze. A i choreografia niezbyt ciekawa, dużo słabsza niż w kolejnych odsłonach, co bardzo mnie zastanawia - czy to kostium tak ograniczał ruchy Kenpachiro Satsumy, czy może on jeszcze wtedy nie wyrobił swojego unikatowego stylu, który następnych filmach określiłbym mistrzowskim.

    Mnie też urzekł klimat, to jeden z tych nielicznych filmów, gdzie Godzilla jest czarnym charakterem, bo już później staje się antybohaterem, wciąż groźnym dla ludzkości, ale jednocześnie ją ratującym.

    OdpowiedzUsuń