sobota, 19 lipca 2014

Godzilla vs Spacegodzilla (1994)

Najdziwniejszy i zdaniem wielu najsłabszy film z serii Heisei...
Ludzie tworzą nowego robota do walki z Godzillą. Równocześnie prowadzony jest "Projekt T", który zakłada telepatyczne przejęcie kontroli nad Godzillą. Tymczasem na Ziemię przybywa kosmiczny potwór stworzony z komórek Godzilli - Kosmogodzilla. Oczywiście dochodzi do konfrontacji...
Są też mniej istotne, ale świetnie ukazane wątki ludzkie. Najciekawszą postacią jest Yuki - były żołnierz, który chce zemścić się na Godzilli za zabicie przyjaciela, Goro Gondo ("Godzilla vs Biollante"). Najbardziej zadziwiającą rzeczą jest bardzo dobre aktorstwo - u Yukiego jest kompletny brak drewna!
Niestety dominują pierdoły telepatyczne i różne takie... Sam Kosmogodzilla to bardzo dziwny twór, a o synie Godzilli z poprzedniej części nie ma się co rozpisywać.
Słabe coś te zdjęcia... Efekty specjalne stoją na poziomie - kostium Godzilli ten sam tylko zrobiony od nowa. Widać trochę więcej szczegółów i różnice w głowie, która jest w pełni elektroniczna i wmontowana w kostium co daje możliwość sterowania jej na pilota bez potrzeby robienia zbliżeń na animatroniczny model. Kosmogodzilla wygląda genialnie, tylko te kryształy to trochę są takie, jakby... plastikowe? MOGERA (ten nowy robot) jest fatalna. W ogóle sam pomysł to kopiowanie poprzedniego filmu... Mały Godzillek też nie zadowala - jego design jest wręcz kretyński (wciąż lepiej niż Minya :).
Makiety bardzo dobre, wybuchy konkretne... Brak scen z wojskiem - trochę lipa, bo to w sumie charakterystyczne. Za to o pomstę do nie wiem już czego woła wykorzystanie scen z poprzednich filmów! Ujęcie pod napisy i parę wychodzącego z wody Godzilli. Jeszcze dobrze... Ale zabranie większość sceny bitwy morskiej z "Godzilla vs Biollante"? Dobrze, że przynajmniej nie z przyczyn budżetowych... Znaczy, tak na pół, bo to było tak - nakręcili bitwę morską, tylko pirotechnika się spierdzieliła a czasu nie było na zrobienie tego od nowa. Wybaczam twórcom, nie mniej karygodny czyn...
Generalnie - do chociażby "Powrotu" brakuje wiele... Na plus świetne wątki ludzkie, bardzo dobre aktorstwo oraz walki. Ujemne telepatyczne pierdy, kilka dziwnych pomysłów, przesłanie z dupy (ale ważne - o zaśmiecaniu kosmosu) MOGERA i syn Godzilli. To oni zniszczyli ten film, który w gruncie rzeczy nie jest tak zły jak można wyczytać. Rozumiem dlaczego jest uważany za "czarną owcę" Heisei, ale na pewno nie jest najgorszy (tak tak, na to stanowisko leci "Godzilla vs Mothra").

Ocena : 7/10



1 komentarz: