Fabuła ignoruje wydarzenia z poprzedniej części (swoją drogą szkoda - tam był jeden z najlepszych wątków ludzkich). Zaczyna się na nowo zrobionym atakiem Godzilli na Tokio z pierwszego filmu - kilka dokładnie skopiowanych scen. Potem historia toczy się na nowo. Godzilla znów atakuje w 1966 roku i niszczy pierwszą elektrownię atomową. Rząd japoński postanawia użyć innych źródeł energii. W 1996 roku Godzilla atakuje ponownie zwabiony energią plazmową. Przeciw niemu staje oddział komandosów. Akcja nie powodzi się, przeżywa tylko jeden członek - Tsujimori. Kobieta zostaje później dowódcą G-graspers stworzonego do walki z Godzillą. Opracowują nową broń - mikro czarną dziurę. Po teście tego cuda otwiera się międzywymiarowy portal, przez który przedostają się gigantyczne ważki - Meganule...
Niestety po świetnym zaczątku otrzymujemy słaby film. Najprościej opisać go jako nowocześnie zrobiony film z serii Showa - nieciekawe i przerysowane postacie, niedorzeczne pomysły i zachowanie potworów (nie zdradzę szczegółów). Największym błędem jest porzucenie poprzedniej części i zaczynanie serii na nowo. Ale prolog jest genialny...
Tragedia z tymi screenami :P Efekty specjalne to poziom... Taki po prostu. Kostium Godzilli to ten z poprzedniego filmu, tylko że ma zieloną skórę (znaczy się tamten też miał, ale nie aż tak widoczną i jakby ciemniejszą). Generalnie wygląd jest OK. Megaguirus natomiast, przede wszystkim, nie przypomina ważki. Design jest fajny i zapada w pamięć. Najsłabsze są jego ruchy, które ograniczają się w zasadzie do kiwania głową, kłapania paszczą, machania skrzydłami i ewentualnie poruszenia jednym odnóżem i to tak od niechcenia. Meganule są komputerowe i nie wnikam po prostu w szczegóły, bo może nie są jakieś super wybitne, ale nie są też super słabe. Ogólnie rzecz biorąc CGI jest tu minimalnie lepsze niż w "Powrocie". Mimo wszystko rozczarowuje... Makiety przyzwoite, ładne wykonanie i jeszcze ładniejszy rozpierd. Walki potworów są marne. Megaguirus tylko latał w te i we w te i jakoś to były. Komputrowe Meganule atakujące Godzillę przemilczę...
Podsumowując - ten film nie wróży dobrze serii. Jest chyba nawet słabszy niż niektóre Showy z lat 70-tych. Na plus tu Godzilla, stylizacja na Showe (koncept, bo wykonanie fatalne), scena horrorowa oraz genialna muzyka.
Ci komandosi to żenada :D Nie lubię schematów typu oddział dzielnych marines wykonuje misję, której nie dał rady batalion pancerny. Bzdury.
OdpowiedzUsuńA mundury mają jak serwis sprzątający :P
Ważki oceniam na plus, chyba pierwszy raz Godzilla walczył z taką ilością przeciwników (wcześniej Kamacuras i Destruktory, których raptem kilka było).
Co Ci się w "Megalonie" nie podobało? Był całkiem niezły, pomysł na podwodną cywilizację w pytkę, wreszcie coś oryginalnego po latach walk z kosmitami. Do tego Megalon jako bóg tej cywilizacji, a reszta na podobnym poziomie co w latach 70'. Nawet lepiej od pewnych nieszczęsnych wpadek z "Gigana".
Tak... Chodziło mi o pomysł z dzieciakiem tylko ;)
OdpowiedzUsuńAha, no i dzieciaki były jeszcze bohaterami "Rewanżu Godzilli" i czegoś jeszcze... ale zapomniałem :D
Usuń