piątek, 18 lipca 2014

Godzilla vs Mechagodzilla 2 (1993)

No i tak...
Następny film z serii Heisei. Dwójka w tytule to polski wymysł, żeby nie mylić tego filmu, który oryginalnie zwie się "Godzilla vs Mechagodzilla", z obrazem z 1974 roku...

Fabuła nawiązuje bezpośrednio do "Godzilla vs King Ghidorah" - ludzie wyławiają resztki Mecha-Ghidory i tworzą z nich Mechagodzillę jako ostateczną broń przeciwko Godzilli. Tymczasem japońsko-rosyjska ekspedycja odkrywa na wyspie jajo, należące najprawdopodobniej do pteranodona. Wkrótce ukazuje im się Rodan, a za sekundy Godzilla. Dochodzi do starcia obu monstrów. Jajo zostaje zabrane do Kioto, gdzie wykluwa się z niego mały Godzillazaur. Godzilla wyrusza za nim. Na drodze staje mu Mechagodzilla...
Dużo dzieje się w tym filmie. Powraca Mechagodzilla, Rodan oraz syn Godzilli. Z tym małym to w sumie zły znak... Czyżby tak piękna seria staczała się? Nic z tych rzeczy. Jest co prawda motyw humanizacji Godzilli, ale niezauważalny i praktycznie żaden. Scenariusz jest w miarę sensowny i oryginalny (w przeciwieństwie do "Godzilla vs Mothra"). Aktorstwo na poziomie - to wystarczy :)
Efekty specjalne to kolejny pokaz geniuszu... W sumie w tych filmach nie trzeba za wiele dumać nad fabułą tylko cieszyć się wspaniałymi efektami. Kostium Godzilli - ten sam, tylko pysk trochę taki zmieniony. Nie na gorsze, nie na lepsze, po prostu ciut inny. Mechagodzilla - design i wykonanie mistrzostwo na poziomie Biollante. Wszystkie szczegóły, wszystko wygląda tak, jak powinno. Jedyne zastrzeżenie do ryku - po co mu on? To dziwnie wygląda, kiedy robot se ryczy :P
Nowy Rodan jest świetny, bardziej realistyczny niż pierwszy. Warto dodać, iż w połowie filmu otrzymuje zupełnie nowe właściwości... Mały Godzillek wygląda dobrze. Zwyczajnie dobrze... Oczywiście znalazłoby się parę uwag, ale wszystko przesłania Minya - syn Godzilli z serii Showa. Krótko mówiąc on był taki fatalny w każdym aspekcie, że ten nowy jest po prostu genialny! A nie sposób uniknąć porównania obu stworów, dlatego patrzę na niego tak, a nie inaczej... Makiety świetne, nie ma może takiej rewolucji jak w "Ghidorahu"(te wieżowce...), ale jest piknie - wybuchy to tu chyba największe były... Modele czołgów i myśliwców strasznie spsute, nieprzyzwoicie sztuczne, tym bardziej, że te sceny troszkę nudzą, chociaż to w sumie cecha charakterystyczna - walka z wojskiem.

Krótko mówiąc - dobry film, po prostu (chyba nadużywam tu "po prostu"). Skok w górę po "Godzilla vs Mothra". Na plus tu wszystkie sceny z potworami (nawet te z małym Godzillkiem) oraz parę ciekawych rozwiązań i nawiązań. Najbardziej ujemny tu morał, przesłanie - życie zawsze wygra. Niby dobre, ale (jak zauważył Sleszu w swojej dłuuugiej recenzji) jak w to wierzyć, kiedy bohaterowie stoją tyłem do zrujnowanych budynków i najprawdopodobniej (czego nie widać) - setek tysięcy zabitych cywilów. Właściwe przesłanie pokazane w niewłaściwych realiach. Na minus trochę jeszcze niepotrzebnych wątków, których nie będę wymieniał...

Ocena : 7/10

 

PS: Sztuczny bluescreen :)

3 komentarze:

  1. To nie był syn Godzilli tylko stworzenie pokrewnego gatunku.

    A co do walk z wojskiem, ja akurat je lubię, nawet mimo tej sztuczności. Ma po prostu swój niesamowity urok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minya to nawet pokrewny gatunek chyba nie był, a zwał się synem Godzilli :)

      Usuń
    2. Minya to syn Godzilli z serii Showa. W serii Heisei pojawia się stworzenie pokrewnego gatunku zwane dalej Juniorem, które Godzilla adoptuje.

      Usuń